• PIÓRO LEKKIE JAK PIÓRKO- blog polonistyczny

    Szkoła Podstawowa nr 34 im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku
      • Jak potoczyły się dalsze losy Tima Cratchita? - opowiadanie

      • 19.02.2023 23:35
      • Przedstawiamy opowiadanie autorstwa Sary Wątroby z kl. VIII c na temat: Tim Cratchit dzięki pomocy Ebenezera Scroogeʼa wyrósł na wspaniałego mężczyznę, który nigdy nie pozostawał obojętny na czyjąś krzywdę. Napisz opowiadanie z dialogiem o dalszych losach chłopca – jednego z bohaterów Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa. 
      •  

        Sara Wątroba

        kl. VIII c

         

        Tim Cratchit dzięki pomocy Ebenezera Scroogeʼa wyrósł na wspaniałego mężczyznę, który nigdy nie pozostawał obojętny na czyjąś krzywdę. Napisz opowiadanie z dialogiem o dalszych losach chłopca – jednego z bohaterów Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa. 

                   

                    W dniu Bożego Narodzenia atmosfera w domu Cratchitów była niezwykle napięta. Tim z siostrami przez cały dzień krzątali się w kuchni i przygotowywali potrawy na wigilijną kolację. W trosce o zdrowie rodziców, rodzeństwo postanowiło zorganizować dla nich tegoroczną wieczerzę oraz zaprosić ich najbliższych znajomych. Spośród wszystkich gości szczególnie jedna osoba interesowała Tima. Wyjątkowo bliski rodzinie Cratchitów, Ebenezer Scrooge wywoływał największe podekscytowanie nie tylko w najmłodszym członku rodziny. Wszyscy, choć ze zdecydowanie mniejszym napięciem, oczekiwali aż stary Scrooge w końcu pojawi się w drzwiach frontowych.   

                    Tim stał, trzymając swoje ciężkie kule w rękach. Cały się trząsł, trudno powiedzieć, czy z zimna, czy ze strachu. Wyglądał niezmiernie żałośnie, czekając przed drzwiami do sali. Dzięki panu Scroogeʼowi chodzi regularnie do lekarza, jego stan zdrowia na tyle się poprawił, że idzie na pierwszą fizjoterapię, gdzie będzie nabierał sił, aby radzić sobie bez kul. Było to jego ukryte pragnienie, by – jak wszyscy inni w jego wieku – móc biegać ze śnieżkami, skakać i nie być tylko zmartwieniem całej rodziny. Ten sam staruszek, który sprawił, że ma teraz szansę o tym myśleć, uśmiechał się do niego, dodając mu odwagi. Chłopak odetchnął głęboko, nacisnął klamkę i wszedł do środka.     

                    Zbliżała się umówiona godzina spotkania, goście zaczęli się już zbierać wokół stołu. Gdy Belinda wraz z Timem wyjmowali aromatycznego, świątecznego indyka z pieca, przybiegł Piotrek, informując, że są już wszyscy zaproszeni z wyjątkiem Ebenezera.
        - Już są wszyscy, czekać na pana Scrooge’a? – zapytał zdyszany mężczyzna, poprawiając mankiet swojej koszuli.
        - Nie możemy zaczynać bez wszystkich… – odpowiedział Tim, spoglądając nerwowo na każdą potrawę, którą przygotowywali przez dwa ostatnie dni.
        - Tim, głowa do góry, staruszek się tylko trochę spóźni – powiedziała Belinda – szkoda by było zmarnować tyle jedzenia, daj mu trochę czasu – dodała, biorąc przystawki, i wyszła z kuchni. Zasmucony Tim podreptał za siostrą, aby przywitać się z gośćmi. 
                    Kolacja już rozpoczęła się na dobre, a staruszka wciąż nie było. Chłopak próbował cieszyć się wigilią, ale nie mógł pozbyć się poczucia rozczarowania. Wiedział, jak ważne są dla Ebenezera wigilie, i nie potrafił uwierzyć, że on, choć już w podeszłym wieku, spóźniłby się na którąś z nich. Dłubiąc w talerzu, zastanawiał się nad powodami braku staruszka, z coraz większym i większym poczuciem niepokoju. Jego nastrój został od razu zauważony przez resztę rodzeństwa, ale nie byli pewni, co powinni zrobić.    
                    W pewnym momencie Belinda, przepraszając wszystkich zebranych, wyszła, nie mówiąc nikomu dokładnie dokąd. Czas, kiedy była nieobecna, przepłynął Timowi tak mgliście, że nie mógł sobie później przypomnieć, co się dokładnie wydarzyło. Jedyne, co pamiętał, to tańce, podczas których nikt już nie zwracał na niego uwagi.     
        - Hej, Tim! – ktoś złapał go za rękę i nim potrząsnął – ubieraj się, idziemy, bo nie mamy czasu, może zdążysz się z nim jeszcze pożegnać – dokończyła jego siostra. Ciarki przebiegły mu po plecach. Nie myśląc nawet, wziął płaszcz i wyszedł za Belindą.   

                    Zimne powietrze uderzyło go w twarz, gdy wyszedł ze swojego zatłoczonego, ogrzanego domu. Dochodziła północ, nie było nikogo na ulicach. W domach świeciły się ciepłe światła wypadające na ulicę, odbijające się od białego śniegu. Cisza brzęczała w uszach Tima wraz z dźwiękiem szybkich, nerwowych kroków swoich i siostry. Nie był przekonany, jak powinien się upewnić, że to, o czym myśli, jest prawdą. Bał się, że to, co już przypuszczał od dawna, staje się faktem. W ciszy doszli do domu, wpuściła ich dwójka pielęgniarzy. Belinda została w holu z lekarką, rozmawiając po cichu. Tim poszedł dalej do pokoju schorowanego staruszka.      
        - Tim? – zapytał delikatnym głosem Scrooge, obracając się na łóżku w jego stronę.     
        - Tak – odpowiedział chłopak, próbując ukryć wzruszenie. 
        - Bardzo cię przepraszam, ale nie dałem rady przyjść – powiedział Ebenezer – chcę być jednak pewny, że gdy się z tobą pożegnam, będziesz wiedział, jak bardzo mi pomogłeś – ciągnął dalej, a Tim nie był w stanie mu nic odpowiedzieć.

                    Staruszek opowiedział mu historię o tym, jak był nawiedzony przez duchy, dzięki czemu zrozumiał, że prowadzi niegodne życie. Następnie wspominał o poznaniu Tima i o zmianie, jaką przeszedł. Żegnając się z chłopakiem, poprosił go, aby pamiętał tę historię i – w jego imieniu – pomagał, gdy tylko będzie w stanie.         

      • Wróć do listy artykułów